Brexit – awans Berlina?
Brytyjczycy podjęli wczoraj decyzję, ogłoszoną dzisiaj rano, że chcą aby Zjednoczone Królestwo opuściło Unię Europejską. Frekwencja w referendum była bardzo wysoka a różnica głosów 17 410 742 do 16 141 241 na korzyść zwolenników „Brexitu”. to 1 269 501 głosów różnicy. Znacznie ponad jeden milion głosów przewagi – to nie błąd statystyczny ani „cud nad urną”.
Premier David Cameron zapowiedział już rezygnację ze stanowiska, dodając, że głos wyborców musi być uszanowany. Dookoła trwa wrzawa, na rynkach finansowych fluktuacje, w biurach dyskusje, w prasie, również polskiej, mniej lub bardziej pogłębione analizy. Główne tematy: dlaczego oraz co dalej. Decyzja o wyjściu z UE nie wejdzie w życie z dnia na dzień, rząd brytyjski spędzi wiele, wiele godzin na rozmowach z rządami państw członkowskich or Komisją Europejską.
Jeżeli Brexit wejdzie w życie, to Berlin stanie się największym pod względem liczby mieszkańców miastem Unii Europejskiej (obecnie jest nim Londyn).
Ciekawsza kwestia z mojego punktu widzenia to „dlaczego”, Słychać przeróżne głosy, od „ciemnoty” głosujących za wyjściem, przez argumenty natury finansowej (składki UK do UE kontra korzyści), po argumenty na tle społeczno-ekonomicznym, dotyczące imigracji, rynku pracy, presji na system oświaty, opieki społecznej i zdrowotnej. Nie jestem socjologiem, nie robiłem żadnych ankiet metodą telefoniczną na reprezentatywnej grupie mieszkańców, ale na podstawie ograniczonej próbki wykonanej metodą rozmów w pracy i lektury portali chciałbym postawić tezę, że wszystkie te sprawy oczywiście mają znaczenie, ale zasadniczy powód jest nieco inny. Brytyjczycy do innej Unii się zapisywali, a w innej obecnie funkcjonują. W 1973 r. przystępowali do Wspólnot Europejskich: Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej (EWG, EEC), Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali (EWWiS,ECSC) i Europejskiej Wspólnoty Energii Atomowej (Euratom), a głównym celem wspólnot było zapewnienie postępu gospodarczego. Kompetencje obecnej UE, zreformowanej traktatami z Maastricht, Amsterdamu, Nicei i Lizbony, są znacznie szersze, a jej wpływ na życie obywateli państw członkowskich – znacznie bardziej odczuwalny.
Dziś rano przyszło mi do głowy pewne porównanie, ułomne, ale dość obrazowe. Brytyjczycy mieli mieszkanie, dzielili z innymi mieszkańcami klatkę schodową, windę i trawnik. Przystąpili więc do wspólnoty mieszkaniowej, wysupłali trochę grosza na koszty zarządu, w zamian delegując niektóre zadania, takie jak utrzymanie czystości w częściach wspólnych, koszenie trawy, konserwacja windy. Zarząd kontraktował odpowiednich wykonawców, składał sprawozdania, rozliczał budżet i życie było piękne. Po kilku latach zarząd rozesłał zarządzenie, w którym zezwolił wszystkim mieszkańcom wspólnoty wchodzić do wszystkich lokali, korzystać z lodówki i jej zawartości do woli. Przy okazji zakazał korzystania z mocnych odkurzaczy, tradycyjnych żarówek i przebąkiwał coś o zakazie podawania do stołu oliwy w nieoryginalnych naczyniach.
John, który obecnie odkurza 4 razy dłużej niż kiedyś, do tego niedokładnie bo światło fluorescencyjne bardziej mu przeszkadza niż pomaga, po kilku latach nie wytrzymał. Zwołał sąsiadów, wypili razem 0.7l wódki (dawniej pili 0.75l – ale już nie wolno) i postanowili zrobić referendum…