Brexit – Political fiction (?)

Aktualny stan rzeczy

jest as clear as mud, pozwolę więc sobie odrobinę pospekulować. Na początek trochę faktów:

🗸 23 czerwca 2016 obywatele UK zagłosowali za wyjściem ich państwa ze struktur UE
🗸 David Cameron ogłosił swoją rezygnację z urzędu premiera
🗸 W rządzącej partii konserwatywnej rozpoczął się wyścig o nominację na ten urząd. Największym poparciem cieszy się Theresa May, obecny minister spraw wewnętrznych.
🗸 Mishcon de Reya, duża kancelaria prawna z siedzibą w Londynie, działając na zlecenie klientów o nieznanej tożsamości, rozpoczęła działania mające na celu przekonanie rządu, że Brexit wymaga działania parlamentu – w myśl zasady, że ustawę może uchylić tylko inna ustawa, prawdopodobnie mając na względzie ustawę European Communities Act 1972 (i kolejne ustawy ratyfikujące traktaty UE).
🗸 Brytyjskie stowarzyszenie prawa konstytucyjnego opublikowało analizę autorstwa trzech prawników akademickich, wskazującą na wymóg działania parlamentu.

A teraz odrobina spekulacji.

Na jesieni urząd premiera obejmie Theresa May. Biorąc pod uwagę jej słowa z obecnej kampanii o przywództwo w partii konserwatywnej, „There is a big job before us: to unite our party and the country, to negotiate the best possible deal as we leave the EU, and to make Britain work for everyone” można zakładać, że będzie zdeterminowana do złożenia notyfikacji o opuszczeniu UE przez Zjednoczone Królestwo, o której mowa w art. 50 TUE. To, co stanie się później, jest jeszcze mniej clear a jeszcze bardziej mud… Zakładając idealny świat, w którym politycy się zgadzają a lobbyści nie wywierają nacisków, od tej chwili rząd p. May będzie negocjował z UE i/lub państwami cżłonkowskimi warunki wyjścia i przyszłej współpracy.

Obywatele Szwajcarii w referendum w w dniu 6 grudnia 1992 roku odrzucili członkostwo Szwajcarii w UE stosunkiem głosów 50.3% przeciw do 49.7% za. To około 24 tysiące głosów różnicy, znacznie mniej niż w referendum 23 czerwca 2016 w UK (ponad 1,2 miliona głosów różnicy). Szwajcarzy nie rozdzierają szat z tego powodu.

Najbardziej prawdopodobnym czy też pożądanym modelem funkcjonowania poza UE jest utrzymanie swobody przepływu towarów i usług, ale wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że to wymagałoby uzyskania statusu zbliżonego do Norwegii (dołączenie do Europejskiego Obszaru Gospodarczego) lub Szwajcarii (seria umów dwustronnych pomiędzy Szwajcarią i UE, de facto dających jej dostęp do EOG z pewnymi wyłączeniami, i łatwiejszą ścieżką wypisania się z tych umów niż art. 50 TUE). Mając na względzie deklaracje polityków UE, że casus UK musi pokazać, że opuszczenie UE jest nieopłacalne, z drugiej strony, że UK jest ogromnym rynkiem zbytu m.in. niemieckich samochodów, sprawa może zakończyć się serią umów dwustronnych pomiędzy UK i państwami, które z jednej strony mają znaczący obrót gospodarczy z UK, z drugiej – nie są źródłem migracji ekonomicznej do UK. Przeszkodą w realizacji tego scenariusza byłyby bariery celne UE. Obstawiam że bardziej prawdopodobny jest scenariusz norweski, ale to oznacza utrzymanie w mocy swobody przepływu osób i podejmowania zatrudnienia, co zniweczyłoby jeden z fundamentalnych argumentów opcji Leave i w efekcie obniżyło notowania partii rządzącej.

A może by tak umyć ręce i anulować Brexit?

Alternatywnym rozwiązaniem, które wydaje mi się coraz bardziej prawdopodobne, to pozostanie w UE, przy czym rząd miałby czyste ręce, jako że decyzja pochodziłaby od innego organu. O ile w Izbie Gmin partia rządząca ma większość, to w Izbie Lordów już nie, tak więc – zakładając, że sprawa zostanie poddana pod obrady parlamentu, Izba Lordów mogłaby być instancją odsyłającą Brexit w niebyt. W ostateczności sprawa mogłaby sięgnąć Sądu Najwyższego. Taki scenariusz nieco przypomina nacjonalizację oszczędności zgromadzonych w OFE przez rząd Donalda Tuska, z towarzyszącym orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego o legalności takiego posunięcia.

Pożyjemy,zobaczymy.

wml

1 Comment

Leave a Reply